Tatry 2003


Początek naszej tatrzańskiej wyprawy. W dobrych humorach ruszamy z Kuźnic.


Jeszcze tylko zadbać o sprzęt: zawiązać różki na chustce...


Wspólny rzut oka na urzekający tatrzański widok.


Jest bezkonkurencyjny!


Humory dopisywały nam przez cały czas. Nie trzeba dodawać, komu najbardziej.


Ktoś mu powiedział, że najprzystojniejszy jest bez koszulki. Tak już zostało.


Męskia ekipa. To w tle to nie Morskie Oko...


To zdjęcie jest naprawdę fajne. Jeżeli się je ogląda w oryginalnej wielkości...


Spragnieni hardkorowcy u wodopoju. Toalety powyżej. Za krzakiem. Pamiętaj: nie pod wiatr.


0% manipulacji komputerowej. 100% natury. Zdjęcie krajobrazu.


W drodze na Świnicę podziwialiśmy piękno tatrzańskiej przyrody.


Wreszcie doszliśmy. To chyba na szczycie Świnicy...


Nad przepaścią (też na Świnicy) spożyliśmy małe conieco.


Droga ze Świnicy na Kasprowy. Halszka objawia swoją skejtowską naturę.


Na Kasprowym Wierchu. Zmęczeni, spisani, ale zadowoleni...


Górskie widoki. Chyba zaczynało się robić pózno.


Wyprawa druga. Dzięcioł konsumuje nad potokiem z wielkim zadowoleniem...


Tak mu się uszy trzęsły, że aż okulary spadły mu na dzięcioli nos.


Jan frasobliwy. "...Jak to było z tą moją mononukleozą...??"


Dolina Małej Łąki w całej swej okazałości. Niestety, niezdobyta.


Krótki odpoczynek przy "Dzienniku Polskim", ale bynajmniej nie five o'clock.


Dolina Małej Łąki z nami na pierwszym planie. Tutaj doszliśmy tym razem.


A potem już obudziliśmy się w zakopiańskim domku Dzięcioła...


To ujęcie jest dość dziwne. Nie wiem, co autor miał na myśli...


To zdaje się ów autor.


Janie, ile warzyż?